Układanie sufitu

Jakoś tak wyszło, że mus był skończyć sufit w łazience. A przy okazji na stałe stanęły półki przy wannie. O tychże regałach i zabudowie wanny będzie pewnie następnym razem.



Dziś krótki  post o tym jak samodzielnie zrobić sufit z drewna.

Zatem Panie do dzieła!

Naj sam przód :) konieczne jest zrobienie stelażu pod sufitem. Można z balików a można i z desek. Ja mam i z balików i z desek. Trzeba było mi tartak odwiedzić i kupić kilkanaście desek. Na ścianie narysowałam sobie w koło linię poziomą korzystając z poziomicy. Do tej linii równałam później deski. W poprzek pod deskami, co tego nie widać, bo folią przykryte, poszły przy ścianie baliki równające do mojej krechy. Ponieważ szeroko mam przeszło dwa metry to i przez środek jeden, co też zakryty. A potem do nich, od spodu, w poprzek dechy, co je na zdjęciach już widać. Do mocowania potrzebne były wkręty, wkrętarka, wyrzynarka, miarka i coś do znaczenia :) U mnie było prosto, bo zwyczajnie wkręty w ścianę wkręcałam, skoro dom drewniany. Natomiast moje drogie Panie, co dom macie murowany, to trzeba się zaopatrzyć w wiertarkę udarową i komplet kołków do mocowania w ścianach i suficie. Trzeba będzie pewnie z kilkadziesiąt kołków w ścianie umieścić. Mocowanie stelażu tak gdzieś z jeden dzień zajmuje.

 

 


Jak już stelaż mamy, to idziemy do sklepu wszystkomającego i kupujemy boazerię z dwudziestoprocentowym naddatkiem niż nam z metrażu wychodzi. Ja kupiłam jeszcze bejcę do barwienia. Można też kupić lakier lub inne powierzchniowodziałające ozdobniki. Jak kupione i zwiezione zabieramy się za malowanie. Jeśli lakier to dwie warstwy, czyli malowanie w sumie dwa wieczorki zajmuje.



W tak zwanym między czasie trzeba elektryka poprosić, albo też i same :) aby przeciągnął kable dokładnie w te miejsca gdzie wymyśliłyście sobie oświetlenie. Potem przy zabudowie kabelek schowa się nad deskami.






A potem potrzeby jest zestaw małego majsterkowicza: młotek, gwoździki bez łebków, przymiar, wyrzynarka i zapał do pracy :) Przy małym suficie, jak u  mnie dzień jeden zleciał. Wymyśliłam sobie sufit skośnie do ściany, żeby inaczej było niż zazwyczaj. Żeby do żadnej z nich równo nie było. Za to będzie grało z późniejszą zabudową wanny :) Przemierzamy pierwszą deskę, tak by pióro boazeri szło do ściany, a od strony, z której będziemy młotkiem stukać (koniecznie bokiem młotka! żeby wpustów nie zniszczyć) był wpust czyli rowek wpustowy. Jak nie pasuje docinamy, jak pasuje przybijamy. Gwoździki bijemy tak by ich nie było widać. Czyli wbijamy po skosie w niewidoczną część wpustu. Można przy wbijaniu skorzystać z pomocy dłuta, które kantem na końcówce gwoździa układamy. Gwoździki oczywiście wbijamy tak by trafiły w deski stelażu :)




I tak sobie pasujemy deseczki i przybijamy, pasujemy i przybijamy i tak aż sufi cały ułożymy :) Po drodze robimy wyciananki na przykład na wentylację. Z ostatnią deską zawsze jest największy kłopot, bo nie ma jak już motkiem stuknąć by wcisnąć pióro w poprzednią. Z tego powody dobrze jest mieć na przykład dłuto lub łom, którymi będziemy mogli zapierając się o ścianę dobrze docisnąć ostatnią deskę.

Na koniec warto jeszcze zamocować listwy przysufitowe, które też można kupić we wszystkomającym sklepie. Ja pocięłam deski z szalunku mojego ostatnio rozebranego domu :)

  

 


A tak przy okazji tegoż domu: zaczęłam z Lubym odrobinę go składać. Podwaliny jednej części złożyliśmy. Zabrałam się też do czyszczenia bali. Bal za balem, mozolna i brudna to praca - z wapna oczyścić. Dziś udało mi się cztery oskrobać :)



I wracając do tematu: to co miłe Panie? Planujecie już nowy sufit? :)

 








Komentarze

  1. Sufity już mam jakie takie, ale schody planuję - dębowe, klejone, na metalowym stelażu, stopnie naturalne, malowane, stelaż biały - jeśli skończymy akcję na koniec lipca - szampana otwieram;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O super! Schody to dużo większe wyzwanie niż sufit :) Trzyma kciuki za pełny sukces :)

      Usuń
  2. Do dobijania desek dobry jest młotek gumowy. Mniej niszczy wpusty i pióra.Fajny sufit, może w przyszłym roku w ostatnim pokoju taki zrobię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, ładnie dobija, ale czy mniej niszczy, to nie wiem :) Zwykłym młotkiem nie zniszczyłam ani jednego :))) Osobiście preferuję zwykły młotek bo jest mniejszy i w cieniutką boazerię wygodniej uderzać. Zresztą, oberwało mi się też od poczytywaczy bloga za używanie zwykłego młotka ... do dłut :) Jestem fanką zwykłych młotków :))))

      Polecam robienie takich sufitów :) miłe odprężenie i relaks :) Pochwal się efektem swojej pracy, jak sufit skończysz :)

      Usuń
    2. Hihi, ciekawe od kogo Ci się oberwało... ;-)
      Dobijanie elementów łączonych na wpust i pióro bezpośrednio młotkiem też nie jest zgodne ze sztuką: bez względu na fakt, z czego wykonany jest młotek. Lepiej wziąć już kawałek odpadowego drewna i dobijać przez jakiś klocek właśnie.

      Usuń
    3. hihi :))) Zgadza się, ale skąd brać trzecią rękę, jak jedną trzeba przytrzymać deskę a drugą młotek? Zważ, że obie są nad głową i puszczenie jednej albo drugiej rzeczy grozi siniakiem :))) Można też dorobić specjalny klocek z piórem, sam by się wtedy trzmał ale szczerze mówiąc na pięć metrów kwadratowych to mi się nie chciało :)))

      Usuń
  3. Wszystko takie proste ale ja jednak męża poproszę :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie! I tak, my kobiety, mamy dużo do zrobienia :)

      Usuń
  4. No jużem się wzięła do roboty;))) Ino te dwie lewe ręce ani tradycyjnego, ani gumowego młotka trzymać nie potrafią. Trzecia by się przydała? No to pierdoła ze mnie, a siniaków nie chcę. A Ciebie podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy człowiek ma mieć we wszystkim zdolności :)))
      Chciałam pokazać, że nie zawsze diabeł jest taki straszny, jak go malują :))
      Koniecznie przyjedź, jak tylko deszcz przestanie padać. Zapraszam Cię na święto piwonii :))) Pięćdziesiąt kwitnących krzaków naprawdę robi wrażenie :))) A kawa jak wtedy smakuje .... hmmm

      Usuń
  5. Fantastyczny efekt, ale do tego trzeba mieć jednak talent:) Podziwiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :))))))))) Właśnie przeczytałam to co o mnie napisałaś, jestem cała w pąsach :)))) I cieszy mnie bardzo to, że stołeczek Ciebie cieszy :)

      Usuń
  6. Sufity mam drewniane, a jakże. Ale miałam bardzo łatwe zadanie. Ułożyłam dechy na belkach stropowych i już. A maźnięte są tylko pokostem.
    Ale len pięknie Ci zakwitł. A ja zapomniałam wysiać. Taki miałam "młyn".
    Pozdrawiam Zdolną Niesłychanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! w dostawianym później domu też tak mam! :) ale w starej części, poprzedni właściciele niestety chcieli być nowocześni i zatynkowali je od spodu na gładko, a kuć to mi się nie bardzo chce, chyba, że samo ze starości od tych desek odpadnie :))) Lnu miałam kiedyś cały łan, teraz mam takie niedobitki, ale uwielbiam jak kwitnie :)
      Pozdrawiam Pracowitą Niezmordowanie :))))

      Usuń
  7. Cały czas mnie zadziwiasz:)
    Czy jak Ty kładziesz sufity to Twój M. miesza w garach?
    Przecudowny ten len i pierwsze zdjęcie mistrzostwo:)))
    Buziam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a miesza :) ktoś mu musi obiad ugotować :))))
      Dziękuję :))

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję :)

Popularne posty